Po obejrzeniu pasma Bungle Bungles w Parku Narodowym Purnululu, pisarka Rough Guides, Helen Ochyra, musiała wrócić, by zbadać tę imponującą formację skalną na piechotę.
Nic nie jest tak dobre, gdy widzimy je przez okno. Widok miasta z góry zamkniętego budynku, przechodzącego krajobrazu z jadącego samochodu, nawet miejsca światowego dziedzictwa widziane z otwartych drzwi helikoptera.
Ostatni raz odwiedziłem Bungle Bungles, część Parku Narodowego Purnululu, czas był krótki. Ja i mój mąż zatrzymaliśmy się w Kununurra, około 300 km od parku, i wsiedliśmy na pokład helikoptera nad masywem Bungle Bungles. Byliśmy tam tylko godzinę. Zobaczyliśmy tysiące podobnych do pszczeli pomarańczowych i czarnych pasm kopuł rozciągających się na zewnątrz, rzucając głębokie cienie w wąwozy między nimi - wąwozy, w których mogłem zobaczyć ludzi. To był jeden z tych widoków, który pozostaje z tobą. Widok, który nigdy nie pasowałby do widoku, który wywoływałby we mnie więcej swędzenia. W szczególności miałem ochotę być jedną z tych osób w tych wąwozach poniżej.
Osiem lat później i jesteśmy z powrotem w Kununurra. Ale tym razem nie wchodzimy na pokład helikoptera. Tym razem bierzemy 4WD i ruszamy w pejzaż - w dół autostrady i dalej na polną drogę do parku narodowego. To 65 km falistego, krętego czerwonego pyłu, przepływającego przez strumienie i przez stacje bydła. Ale to nic więcej, niż nasz Mitsubishi Pajero może sobie poradzić i zaczynamy się zastanawiać, dlaczego tak bardzo nie chcieliśmy tego zrobić.
Następnego ranka jestem zdesperowany, aby wydostać się między tymi kopułami, więc kierujemy się do Echidna Chasm, gdzie dwumilowy szlak prowadzi wzdłuż koryta potoku i do wąwozu. Już się rozgrzewa, ale w ciągu kilku minut jesteśmy poza zasięgiem słońca, przechodzimy pod krwawymi drzewami, palcami i palmy, a potem w wąską rozpadlinę. Na początku jest dość szeroki, ale już niedługo możemy dotrzeć do obu ścian z wyciągniętymi ramionami. Są drabiny, które ułatwiają nam wspinaczkę po skałach, z których wiele to głazy, które spadły z góry, a szczelina między ścianami staje się coraz węższa, kiedy wciskamy się głębiej w przepaść.
Znajdujemy się teraz 180 metrów pod powierzchnią, a ponad naszymi głowami znajdują się coraz bardziej niebezpieczne głazy. Zastanawiam się nad siłą wody, która wyrzeźbiła ten spektakularny krajobraz w ciągu 360 milionów lat erozji. W suchy czerwcowy dzień trudno sobie wyobrazić tyle wody, aby opuścić nawet kałużę, ale podczas pory deszczowej (od grudnia do marca) strumienie zamieniają się w potoki, zmieniając krajobraz raz jeszcze i powstrzymując nas od ludzi.
Ale dzisiaj nie ma chmurki na niebie i na końcu wąwozu docieramy do otwartego obszaru, do którego wlewa się słońce. Późny poranek to czas, gdy słońce zamienia ciemnoczerwone ściany w jaskrawą pomarańczę.
Wciąż jednak czuję karłowatość w tych kopułach i wychodzimy na zapętlony szlak "Kopuły", który biegnie 700 metrów przez gęsto upakowany obszar. Okrążamy pierwszy zakręt i momentalnie milczę, mój aparat wiszący bezużytecznie na mojej szyi. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego - otacza mnie całkowicie wyjątkowy krajobraz w kształcie stożka, w paski w kolorze pomarańczowym i czarnym. Kopuły są pomarańczowe, gdy utleniony związek żelaza wyschnie i czarny, gdy gromadzi się wilgoć, powodując wzrost sinic. Ale - jeśli jestem uczciwy - nauka nie interesuje mnie zbytnio. To szorstkie piękno kopuły, które mnie posypały. Nie wspominając już o ich wielkości, przyćmiewa mnie, sprawiając, że czuję się nieistotny.
Stoimy tam przez wieki, wchodząc. Czuję ciepło słońca. Czuję zapach dzikich kwiatów. I słyszę ćwierkanie zięb. Nie, nic nie jest tak dobre, gdy widzimy je przez okno. Po prostu nie ma zastępstwa dla bycia tam.